czwartek, maja 19

Spotkałam dziś człowieka z chorą duszą. On przypuszcza, że jej już nie ma. Jak twierdzi obudził się któregoś dnia - i uleciało z niego życie... A teraz się boi. Wszystkiego. Nie siedzi w domu, na sofie z najbliższymi, tylko na schodach w korytarzu. I tak całymi dniami. Nie chce się przekonać do tego, że zostały mu winy przebaczone. Że może rozpocząć wszystko od początku. NIE POTRAFI PRZEBACZYĆ SOBIE TEGO CO ZROBIŁ. I to nieprzebaczenie go niszczy... odbiera mu nadzieję, okrada go ze wszystkiego.

A jak wciąż powtarza: "chciałem tylko porozmawiać, potrzebowałem rozmowy...."

Czy kiedykolwiek stanie na nogi? Czy kiedykolwiek powie, że ma plany na przyszłość i że już nie żyje tym co się wydarzyło....?


Jak mówi: "czas pokaże...."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz