Spotkałam dziś człowieka z chorą duszą. On przypuszcza, że jej już nie ma. Jak twierdzi obudził się któregoś dnia - i uleciało z niego życie... A teraz się boi. Wszystkiego. Nie siedzi w domu, na sofie z najbliższymi, tylko na schodach w korytarzu. I tak całymi dniami. Nie chce się przekonać do tego, że zostały mu winy przebaczone. Że może rozpocząć wszystko od początku. NIE POTRAFI PRZEBACZYĆ SOBIE TEGO CO ZROBIŁ. I to nieprzebaczenie go niszczy... odbiera mu nadzieję, okrada go ze wszystkiego.
A jak wciąż powtarza: "chciałem tylko porozmawiać, potrzebowałem rozmowy...."
Czy kiedykolwiek stanie na nogi? Czy kiedykolwiek powie, że ma plany na przyszłość i że już nie żyje tym co się wydarzyło....?
Jak mówi: "czas pokaże...."
czwartek, maja 19
niedziela, maja 15
poszperałam dziś trochę w przeszłości. i przyznam - nie było to zbyt mądre z mojej strony. przez to właśnie teraz nie mogę spać.....
ale powiem jedno, żeby jakoś zamknąć ten rozdział i dać upust emocjom. cieszę się, że ludzie się zmieniają. że się zmieniają wciąż i wciąż.... cieszy mnie to, bo daje nadzieję, że niektórzy zmądrzeją...albo pokazuje, że już zmądrzeli.
przyznać muszę - nie jestem z tego świata - wielu rzeczy wciąż, ale i chyba nigdy, nie zrozumiem.
ale powiem jedno, żeby jakoś zamknąć ten rozdział i dać upust emocjom. cieszę się, że ludzie się zmieniają. że się zmieniają wciąż i wciąż.... cieszy mnie to, bo daje nadzieję, że niektórzy zmądrzeją...albo pokazuje, że już zmądrzeli.
przyznać muszę - nie jestem z tego świata - wielu rzeczy wciąż, ale i chyba nigdy, nie zrozumiem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)