sobota, kwietnia 30

kilka słów o J.

Kiedy pytałam ją o młodość, wspominała ją z nieukrywanym wzruszeniem.... W jej głosie było słychać szczere wspomnienie ulgi i bezpieczeństwa, kiedy mówiła: "...mi za Hitlera było tak dobrze...".
Można by rzec - cóż za ignoracja...jak tak można...
Ale kiedy popatrzymy na tą historię z perspektywy 9-letniej dziewczynki... wszystko się zmienia.
Jej rodzina pochodziła ze wsi. nie byli zbyt bogaci, zamożna była raczej jej Mamusia, dała jej w spadku kilka morg ziemi, postawiła murowany domek. Tatuś szybko zmarł - nikt nie wie dlaczego. Mamusia jeszcze przed wybuchem II wojny światowej wyemigrowała do Francji. Nigdy stamtąd nie wróciła.

J. wyjechała z domu kiedy miała 9 lat. Wujostwo, pod opieką których pozostawała, namówiło, a raczej zmusiło ją do tego... Pojechała do miejscowości Haale bei Saale. Do gospodarstwa bardzo dużego, gdzie pracowało dużo Polaków. Wiele zabudowań, domów gospodarczych, staw zarybiony, las dookoła, będący własnością Państwa. Ponieważ już wtedy znała biegle niemiecki, pan Inspektor wziął ją na specjalne względy. jeździła, jako kilkuletnia dziewczynka, po transporty Polaków na dworzec kolejowy. Załatwiała wszelkie formalności związane z ich pobytem na terenie Niemiec. Oprócz tego zajmowała się dziećmi Państwa. W zamian miała wszystkiego pod dostatkiem. Do czasu... do czasu kiedy Polacy nie zastrzelili pana Inspektora. Od tej chwili pracujący tam rodacy zaczęli ją źle traktować. W wieku 12 lat postanowiła wracać do Polski. Nie miała do czego, ale będąc sama lepiej się czuła w kraju ojczystym. Wróciła do tego, co zostawiła jej mamusia... kilku morg i murowanego domku.

po latach jeszcze wielokrotnie żałowała, że wróciła... Ale życie już się toczyło swoim rytmem, nie można było nic zmienić...

W ostatnich tygodniach jej życia zawiozłam jej bombonierkę. Niemiecką. Dobrą. kiedy po pogrzebie wyrzucałam śmieci z jej komody, popatrzyłam na opakowanie. widniał na nim napis: Wyprodukowano w Haale bei Saale....

mam nadzieję, że te czekoladki sprawiły choć na chwilę i choć trochę słodyczy... niczym wspomnienie stawu w Haale bei Saale.

poniedziałek, kwietnia 25




oczy, w których można się zatracić ... szukam takich ...

 'przenoszą w inną rzeczywistość...'




ZASADA TA OBOWIĄZUJE ZARÓWNO W MIŁOŚCI JAK I PODCZAS WOJNY.

JUTRO ODWAŻĘ SIĘ TEN PIERWSZY RAZ... - jak często słyszymy tą formułkę? jutro, pojutrze, od poniedziałku... i dotyczyć może to wszystkiego. przekładamy nasze życie na później. łudząc się, że później będzie. a jeśli nie będzie - to może pora się ODWAŻYĆ DZIŚ ? 


łzy płyną mi po policzkach, kiedy tego słucham i kiedy zaczynam w końcu to słyszeć....

DZIKOŚĆ MEGO SERCA.... wszystko nie tak.
Posted by Picasa

środa, kwietnia 13

I'm coming home
I'm coming home
Tell the World I'm coming home
Let the rain wash away all the pain of yesterday
I know my kingdom awaits and they've forgiven my mistakes
I'm coming home, I'm coming home
Tell the World that I'm coming



.... chcę wierzyć, że zdążyłaś......że zrozumiałaś........że ci to wystarczająco wyjaśniłam..... tylko ta wiara pozwoli mi wspominać Cię z uśmiechem.....





piątek, kwietnia 1

wyszłam na miasto, przeszłam stare kąty i zatęskniłam. ta zima zabrała nam wielu stałych bywalców naszego miasta. tych pomników przeszłości pamiętających jeszcze starą gwardię już nie ma pośród nas.... prawie wszystko stało się nowe. i tylko ja chcąca zastać to co pozostawiłam - znowu się rozczarowałam.


odeszli.... i już nigdy nie zagadną do mnie na ulicy, nie poproszą o Dwójkę na bro, nie wejdą, żeby dać im po bułce....

wiosna pociesza serce, ale też pokazuje jak wszystko przemija....

podobno "cieszy się starzec, jak przeżyje marzec..." - jakie to trywialne.... i jakie prawdziwe.


wyruszam z aparatem w te MOJE ulice - już za chwilę pokażę,  jak są dziwne......